Okazało się, że zamiast oliwy z oliwek, kupiłem bezwiednie olej z pestek winogronowych, ale wtedy niczego jeszcze nie podejrzewałem. Kiedy odkładałem szampon na półkę zauważyłem, że zawiera ekstrakt z winogron – coś mnie tknęło. Pewności nabrałem wieczorem łapiąc się na tym, że z „mieszanki studenckiej” wyjadam wyłącznie rodzynki. Dopiłem lampkę ulubionego Chianti Classico i poszedłem spać. – Moszczę się na poduszce i ogarnia mnie dziwne przeczucie, że dzisiejszy dzień wcale nie ułożył się przypadkowo…
Otwieram nagle oczy – powodem niepokoju jest trudny do wyrażenia bezruch… Mimo wczesnej pory słońce już dość solidnie przygrzewa skrząc się w kropelkach rosy. Dzień dobry Sangiovese! – słyszę niski, męski głos. – Dzień dobry Damiano! – odpowiadam przysłuchując się jak mówi sam do siebie i wcale nie dziwi mnie fakt, że rozumiem po włosku. Podchodzi bardzo blisko mnie, zrywa kilka liści – natychmiast odczuwam na sobie dodatkowe słoneczne promienie. – To miłe, że tak się o mnie troszczy! – myślę…
Co roku przychodzi ten dzień, kiedy ludzie podejmują decyzję o zbiorach – nie wiem skąd, ale jestem przekonany, że to właśnie dzisiaj. Piękne, gorące lato dało niebywale dużo słodyczy w jagodach. Czuję, że szykuje się dobry rocznik…
Pulchna, wybuchająca co chwilę śmiechem Maria, nie przerywając plotkowania z innymi, zręcznie odcina kiście. – Robi mi się lekko. Jakbym pozbył się jakiegoś obowiązku. – Śliczne, dojrzałe – stwierdza i ostrożnie wkłada je do pojemnika. – A słyszeliście, że staremu Sergio znowu przyśniło się, że może?! – zarechotała i przeszła do następnego krzaczka. Szkoda, że już poszli… Teraz ja odpocznę, a moje grona przejdą naturalną metamorfozę. Sok przemieni się w wino, przeleją je do pachnących beczek, potem do butelek, a później rozjadą się na spotkania z ludźmi we wszystkie strony świata. Będą towarzyszyć w ich życiu, będą starać się pocieszać ich niespokojne dusze… Właśnie mijają mnie Damiano i Filippo. – … to będzie wyjątkowe Chianti… – wychwytuję między słowami…
Ponownie otwieram oczy, przez okno zagląda jesienne słońce – czuję jego miłe ciepło na twarzy… Przygotowuję śniadanie, mój wzrok wyostrza się na etykiecie Chianti Classico – coś jakby we mnie zaśmiało się. Dziwne, ale dałbym głowę, że było to po włosku…