Rano – szklaneczka reńskiego rieslinga. Drugie śniadanie – lampka merlota. Obiad – szklanka carmenere z Chile i australijskiego shiraza, a na deser 250 ml tokaja. Na kolację alzacki pinot gris i chianti classico w proporcjach 2:1, a potem kąpiel w wannie pełnej wina!
Prawdę mówiąc, właśnie czegoś takiego oczekiwałem po tytule Winna dieta Rogera Cordera. Nic z tych rzeczy. A nawet przeciwnie – pan profesor doradza umiar – dwie góra trzy (jeśli jesteś płci męskiej, bo kobiety co najwyżej dwie) lampki wina i to na cały dzień! Już widzę Twój chytry uśmiech – to ja sobie sprawię półlitrowe kieliszeczki. Zapomnij, uściśla: 1 kieliszek – 125 ml – 12% wina.
Roger Corder jest profesorem terapeutyki eksperymentalnej. Co by to nie oznaczało, brzmi naukowo i książka ma też taki ton. Jeśli więc lubisz cyfry, liczby, porównania itp., to zatopisz się w niej od razu. Lekturę tegoż poradnika polecił mi znajomy profesor – i wszystko jasne. Logika analiz, poparta latami solidnych badań przemawia do wyobraźni.
Wino jest bohaterem przewijającym się w tle. Dowiesz się, które szczepy zawierają najwięcej procyjanidyn. Czym owe związki są i co robią? Dlaczego młode wina jest pić zdrowiej niż stare? Przekonasz się także o wyższości wina czerwonego nad białym, poznasz regiony, gdzie winne trunki, z punktu widzenia medycznego, są najlepsze na świecie i jak to się dzieje, że systematyczne spożywanie wina (w umiarkowanych ilościach jednakże – patrz powyżej!) jest wielce pożyteczne.
Cóż, skoro nie można więcej (czytaj: normalnie), to przynajmniej systematycznie! Na szczęście dowiadujemy się też o walorach smakowych wina. Meritum Winnej diety, wbrew tytułowi, to nie wino jednak, lecz dieta jako taka.
Dieta i zdrowie. W tym zakresie dzieło jest bardzo cenne.
Przeczytasz o lekach, produktach spożywczych, chorobach, wiele fachowych informacji, które może i już znasz (i co z tego!?), ale i także możesz się trochę zdziwić, np. w temacie dietetycznych mitów i przekłamań. Autor zgrabnie łączy język naukowy z potocznym. W ten sposób przemyca do naszej podświadomości całe mnóstwo cennych rad. Mądre argumenty warto przecież powtarzać, choćby w nieskończoność…
Profesorskie marudzenie? Zachęcanie do zdrowego odżywiania się i takiegoż trybu życia w ogóle – takie tam truizmy? Niby tak. Ale jak się temu przyjrzysz, podanemu jasno i prosto na tacy (2+2=4), to nie sposób machnąć ręką i odwrócić się plecami.
Może warto jednak coś zmienić?
I tu Roger Corder pociesza, że nigdy nie jest za późno na zmianę. Na zmianę na lepsze. W każdym wieku warto zrezygnować ze złych nawyków żywieniowych i zastąpić je właściwymi, odpowiednio do swojej grupy wiekowej. Nie czekaj. Teraz, od zaraz, to najwłaściwszy moment!
Polecam Dietę winną wszystkim. Tym, którzy jedzą byle co, byle gdzie, byle szybko. I tym, którzy twierdzą, że odżywiają się z rozsądkiem. Tym, którzy uznali, że puszyste jest piękne, i tym, którzy mają idealny indeks masy ciała. Młodym i młodszym. Wszystkowiedzącym i głodnym wiedzy. Jaki byś nie był, jedz i wino pij na zdrowie! Przez długie lata…
Roger Corder, Dieta winna, Wyd. Belladona
wpis powiązany: Tannat – mocarz z Madiran >>