Bordeaux – pępek światowego winiarstwa. To tu powstają słynne wina, które zanim trafią do butelek dawno już są sprzedane. Stąd pochodzą najlepsze i najdroższe okazy. Dla fanów winnych trunków region Bordeaux jest „świętą ziemią”, miejscem pielgrzymek.
Przyjechać tu i zobaczyć na własne oczy, jak oni to robią, to prawdziwa gratka.
Rodzina Lurton
Przyjechaliśmy do Bordeaux, by poznać jedną z większych i bardziej znanych rodzin winiarskich, rodzinę Lurton. Senior rodu – Lucien – przechodząc w 1992 roku formalnie na emeryturę, przekazał pałeczkę w ręce 10 dzieci: łącznie ok. 1,5 tys. ha winorośli rozmieszczonych w wielu częściach bordoskiego regionu. Daje to dużą różnorodność win, bo charakter trunku wiąże się z konkretnym miejscem, daną klasyfikacją oraz stylem i wizją młodych winiarzy. Nie znaczy to wcale, że ojciec przestał interesować się rodzinnym interesem – nadal czuwa nad całością. Na nasze odwiedziny czekało 6 znakomitych „château” – winnych posiadłości.
.
Łyk historii Bordeaux
Bordeaux jest jednym z najbardziej ważnych i najbardziej rozpoznawalnych regionów produkcji wina na świecie. Ponad 20 tysięcy winogrodników uprawia tu ok. 113 tysięcy ha winnych sadów, a roczna ich produkcja to ok. 6 mln hektolitrów.
Początki sięgają czasów rzymskich, czyli I w. p.n.e. Dość szybko wina z Burdigali, bo tak wtedy nazywał się ten region, zyskują uznanie w innych prowincjach rzymskiego Imperium. Ważnym wydarzeniem staje się w 1154 roku ślub Eleonory Akwitańskiej z Henrykiem Plantagenetem (ojcem Ryszarda Lwie Serce), przyszłym królem Anglii. Księżna Eleonora wnosi w posagu region Bordeaux, co daje winu nowy, olbrzymi rynek zbytu. Co drugi statek wypływający na wyspy brytyjskie, po brzegi wypełniony jest bordoskim trunkiem. W 1855 r. na polecenie Napoleona III ustanowiono pierwszą słynną klasyfikację „grand crus classes”, do której trafiło 60 znakomitych château z okręgu Médoc. Podział ten, chociaż trochę dyskusyjny, pozostaje do dziś.
Pod koniec XIX wieku Bordeaux nawiedza plaga mszycy filoksery, która o mało nie doprowadza producentów wina do upadku. Udało się uratować sytuację poprzez szczepienie winorośli na odpornych na nią korzeniach amerykańskich (skąd żarłoczna mszyca trafiła do Europy). Dzisiaj winiarze bordoscy wyjeżdżają, by robić wino także do krajów tzw. Nowego Świata, wykorzystując tam swoją wielowiekową wiedzę i doświadczenie.
Bordoskie szczepy
Czerwone wina Bordeaux robione są głównie z trzech szczepów: Cabernet Sauvignon, Merlot i Cabernet Franc. Główne białe to: Sauvignon Blanc, Semillon i Muscadelle. Naturalnie region dzielą rzeki Garonne i Dordogne, które łącząc się tworzą trzecią rzekę – Gironde. Wygląda to jak odwrócona litera „Y”. Naturalnie więc podzielimy bordoskie wina na: lewobrzeżne – tu przeważa Cabernet Sauvignon i prawobrzeżne – królestwo Merlota. Znane okręgi z lewego brzegu, to Médoc, Graves, z prawego: Pomerol, Saint-Émilion. Na południu robione są słynne Sauternes (od nazwy okręgu) – najdroższe deserowe wina na świecie. Jest jeszcze Entre-deux-Mers (dosłownie: między dwoma morzami) – w widełkach „Y” – okręg dochodzący powoli do głosu, powstają tu głównie białe Sauvignon Blanc, ale też wina czerwone. Region Bordeaux daje 25% win jakościowych Francji.
Wędrówki po château
W Château Camarsac jest właśnie ostatni dzień zbiorów. Mimo gorącego okresu, witają nas serdecznie jak dobrych znajomych – Thierry Lurton (na zdjęciu obok: drugi z prawej) i jego współpracownik Nathanaël Rogier. Zwiedzamy piwnice, miejsca fermentacji, patrzymy na pracę maszyny odszypułkowującej grona. Nad posiadłością wznosi się imponujący zamek, wdrapujemy się na jego wieżę, skąd podziwiamy piękno okolicy i roztaczające się dookoła pola winnych latorośli – widok zapierający dech w piersiach. Podczas degustacji w odrestaurowanym wnętrzu pałacu, mamy okazję porównać wino leżakowane w beczce i kadzi stalowej. Thierry przyrównuje aromaty dębowe do ramy obrazu: – Jeśli komuś one odpowiadają, to tak jakby patrząc na obraz mówił, że jest w pięknej ramie – podkreśla winiarz.
Château Climens – na dziedzińcu pod rozłożystą lipą spotykamy się z Bérénice Lurton (na zdj.). To okręg Sauternes. Mamy wyjątkowe szczęście, trafiamy na dzień zbiorów. Zbierają grona czwarty raz w tym miesiącu. Owoce białego Semilion, dzięki specyficznemu, wilgotnemu mikroklimatowi, atakowane są przez tzw. „szlachetną pleśń” (Botrytis cinerea), która powoduje rodzynkowanie się jagód. Sok powstający z ich wyciśnięcia daje wyjątkowe słodkie wino.
Ponieważ proces wysychania winogron rozłożony jest w czasie, z tego samego krzaczka zbiera się je kilkakrotnie. Taka selekcja jest bardzo czaso- i pracochłonna, a wydajność 3-4 krotnie mniejsza niż (i tak już bardzo niska) w Bordeaux. Z jednego krzewu uzyskuje się jeden kieliszek wina!
Smakujemy dwa wina z Climens – nektar bogów w ustach. Rocznik 2004: świeże, lekkie – jasnozłota słodycz z aromatami akacji, lipy, wiosennej łąki, słodkie, ale jak przyjemnie słodkie! 1996, to wizytówka firmy: wyśmienite – ciemniejsze, miękkie, bardziej złożone z przyjemną, bardzo delikatną goryczką. Jego tajemnica polega na leżakowaniu w beczce dębowej i wypracowaniu odpowiednich proporcji kwasowości, alkoholu i koncentracji słodyczy. Może leżakować i 40 lat.
Jest mglisty, chłodny poranek. W lustrze sadzawki odbija się dostojny dworek, to Château Bouscaut. Na 45 ha uprawia się tutaj Semilion, Merlota, Cabernet Sauvignon i Malbeca. Krzewy sięgają nawet 80 lat. Wina leżakują częściowo w dębie syberyjskim (ma cechy zbliżone do francuskiego, więc pewnie przypadł im do gustu). Na pytanie o dosładzanie wina w takie deszczowe lato jak obecne, nasz gospodarz – Laurent Cogombles stwierdza, że nigdy tego nie robią, chociaż przepisy zezwalają na niewielką ilość. Jakież było jego zdziwienie, gdy wskazaliśmy pracownika za jego plecami, który sypał właśnie biały proszek mieszając go z winem! Okazało się, że to nie cukier tylko związek azotu mający polepszyć pracę drożdży. Z degustacji będziemy pamiętać białe Semilion 2005, o mocnym ciele, miłej kwasowości z intensywnym aromatem oraz nutką grejpfruta – charakterne, a w ustach bardzo przyjemne.
Zwiedzanie Château Brane-Cantenac rozpoczęliśmy jak trzeba, czyli od degustacji. Prowadząca ją Corinne Saussier Conroy (na zdj.) w sposób naturalny łączyła w sobie profesjonalizm z urodą i elegancją. Apelacja Margeaux jest jedną z bardziej znanych w Bordeaux. Każde z czterech win zrobiło na nas właściwe wrażenie. Polecamy: Baron de Brane 2003 o pięknej, głębokiej czerwieni – otwiera się po chwili uwalniając aromaty jeżyn, owoców leśnych, gruszki; ułożone i ponętne.
Château Brane-Cantenac ma odpowiedni styl i image, by reprezentować rodzinę Lurton na zewnątrz. Wizerunek zamknięty w szczegółach, o których dbałość widać tu na każdym kroku: pięknie, czysto i przemyślanie. Jakość wina, to konsekwencja tego podejścia: tradycji i nowoczesności.
Budynek Château La Tour de Bessan minęliśmy, ponieważ nie podejrzewaliśmy, że to, to już tu. Brunatny prostopadłościan bardziej przypominał obiekt wojskowy, niż miejsce, w którym może powstawać wino. A jednak. Robią wino i do tego bardzo dobre. Marie-Laure Lurton (na zdj.) wie na czym to polega. – Proces winifikacji dopasowujemy każdorazowo do parceli i rocznika – wyjaśnia przybyszom ze wschodu. Marie-Laure należy do zespołu enologów pracujących nad zasadami regionalnej klasyfikacji. Wina, które nam zaprezentowała były ciekawe i świetnej jakości. Gdyby było więcej miejsca w bagażu, to chętnie wzięlibyśmy ze sobą skrzynkę Duplessis 2003 – z przewagą Merlota, eleganckie, z nieagresywnymi nutami skóry, przyjemnie intensywne, na spotkanie z koneserami wina.
Po ostatnim, Château Desmirail, oprowadza nas Denis Lurton (na zdj.). Pierwsze kroki kierujemy na bardzo oryginalny, drewniany strop, położony dosłownie na kadziach fermentacyjnych. Denis potwierdza, że charakter win bordoskich zmienia się w czasie. Kiedy jest młode, jest przyjemne, owocowe, łatwe w piciu. Potem zamyka się, staje się szorstkie, „pryszczate”, jak dojrzewający młodzieniec. Wreszcie rozwija się dalej, dorośleje i uszlachetnia. Degustujemy kolejne roczniki 2003 i 2004. Starsze jest na dzisiaj już dobrze ułożone, z jakością godną Margeaux. Młodsze posiada jeszcze wiekszy potencjał i za kilka lat wyprzedzi klasą starszego o rok brata. Oba wina są dla nas co najmniej bardzo odpowiednie.
.
Miłe spotkania
Monsieur Robert (trzeci z prawej) zasługuje na oddzielne wspomnienie. Był naszym kierowcą (po francusku: szoferem) i przewodnikiem. Były policjant, zmuszony przejść na rentę z powodu wypadku, któremu uległ podczas pościgu motocyklem za złodziejami. Monsieur Robert zna się nie tylko na topografii regionu, ale także (jakże by inaczej) na winie i tutejszej kuchni. Podczas kolacji, widząc jakie pijemy wino, postawił nam inne, tłumacząc, że to zdecydowanie lepszy rocznik (faktycznie!) i winnica. Wiedział, gdzie możemy dobrze i niedrogo zjeść. Zaskoczył wszystkich, przywożąc nas w pewne miejsce. Po wejściu do środka myśleliśmy, że to żart, albo jakaś ciekawostka, ale na pewno nie zjemy tu kolacji… Tłok i jazgot jak na Wall Street podczas dogrywki. Lokal pełen kierowców tirów, bardziej przypominał stołówkę, niż restaurację. Za 12,30 euro mieliśmy fantastyczną ucztę! Przystawki, sałatki, desery, napoje, wino (!!) – bez limitu! Wszystko pachnące, świeże i smaczne. 5-6 dań głównych do wyboru, z pieczenią z kangura na czele. Innym razem Monsieur Robert zaproponował nam degustację ostryg w miejscu ich hodowli pod Arcachon. Pokazał, jak ostrygi rosną, gdzie są przechowywane i w jaki sposób się je konsumuje. (Taniec brzucha, który wykonał, demonstrując w jaki sposób ostryga wędruje przez ciało po przełknięciu, a potem wypada nogawką, przeszedł do historii po nazwą „ostryga-dens”.)
W czasie pobytu w uroczej , XVIII-wiecznej posiadłości państwa Jean Pery, którzy nas u siebie gościli, spotkaliśmy… polskiego księdza ( czwarty z prawej). Mieszka we Francji od 13 lat, ma na imię Jarosław, jest znawcą win, miłośnikiem sztuki i architektury. Zaprosił nas na indywidualne zwiedzanie romańskiego kościółka, znajdującego się 5 minut drogi od Castelnau de Médoc, gdzie mieszkaliśmy. Na co dzień kościół jest zamknięty, ale specjalnie dla nas otwarł swoje zabytkowe drzwi.
Wrażenia końcowe
Słoneczny październik, to dobry czas na zwiedzanie Bordeaux. Jest jeszcze ciepło, ale nie gorąco. Pola winorośli ciągną się wszędzie po horyzont – zadbane, przystrzyżone równiutko, jak żywopłot Luwru – mienią się wszystkimi kolorami jesieni. Raz po raz wyrastają z nich bajkowe zamki. Małe miejscowości z gęstą kamienną zabudową i starymi kościółkami wyglądają jakby czas płynął tu wolniej – nikogo nie zdziwiłby jadący konno Templariusz w zbroi. Bardzo pozytywne wrażenie zrobili na nas sami winiarze – gospodarze château. Normalni, sympatyczni, pomimo swej pozycji i majątku. Miło wspominać będziemy miejsca i ludzi, których tam spotkaliśmy. Wina oczywiście też!
P.S.
Specjalne podziękowania składamy naszej przewodniczce i tłumaczce – Katarzynie Mechineau . Bez niej nie byłoby tego wspaniałego wyjazdu! 🙂
tekst: Dorota Mrówka i mj
foto: mj
piwnica w Château Bouscaut
bar winny w miejscowości Bordeaux
.
krzew Semilion
.
zbiory w Climens
.
panorama z Château Camarsac
.
kadzie fermentacyjne w Château Brane-Cantenac
.
najwyższa wydma Europy – w Arcachon
.
.
hodowla ostryg
.
posiadłość państwa Pery
.
..
pamiątki ?
.
relacja okiem Jarka Gibasa:
.
.
.