Czy wędzona makrela będzie nadawała się do konsumpcji z czerwonym winem? – takie zadałem sobie pytanie patrząc na wędzoną makrelę w sklepie. Kuchnia jest miejscem eksperymentów, więc czasami niektóre, zdawałoby się dziwne, czy szalone pomysły na połączenia smakowe udają się, czasami się nie udają, trzeba po prostu sprawdzić i przekonać się.
.
.
Na talerzu znalazła się mocno tłusta makrela, którą ozdobiłem szczypiorkiem i odrobiną majonezu kieleckiego. W kieliszku tymczasem: Marques de Borba, portugalski kupaż aragonez i trincadeiry – dość intensywne, ale całkiem miłe aromaty dojrzałej wiśni i dębu w nosie, w ustach zaś szorstkie, trochę drętwe, cienkie, niepokładane, o kwasowości walczącej długo jeszcze po przełknięciu z goryczką.
Fuzja
Makrela pływała znakomicie, ale niestety obok wina… Samo wino zainteresowało się natomiast szczypiorkiem, więc aby poradzić sobie jakoś z całością, zwiększyłem znacznie jego objętość. Pomysł okazał się zatem nie trafiony. Jeśli już chcielibyśmy połączyć makrelę wędzoną z czerwonym winem, to znacznie lżejszym, młodym i nie tak wyrazistym, skłaniałbym się bardziej w kierunku wina różowego, a jeszcze lepiej, z jakimś prostym chardonnay. Eksperyment zaliczam wszakże do udanych, dał przecież cenną wiedzę ?
Kupione w Biedronce za 30 zł.