Trzydzieści stopni w cieniu, gorąc, lato w pełnej krasie. Najlepsze na schłodzenie jest coś gorącego, wtedy od wewnątrz jest jeszcze cieplej niż na zewnątrz, więc na zewnątrz staje się chłodno. Prosty, wypróbowany sposób, polecam. W związku z tym przedsięwzięciem oczekiwał na mnie żur śląski. Prawdziwy domowy żur przygotowany przez mamę moich przyjaciół, mieszkankę Giszowca, pięknej dzielnicy Katowic, gdzie Kutz kręcił „Paciorki jednego różańca” i gdzie powstała, na początku XX wieku, pierwsza w Europie kontynentalnej osada-ogród. Polecam odwiedzającym stolicę Górnego Śląska. Ja mieszkałem na „Giszu” przez kilkanaści lat ?
.
.
Czyli mamy żur. Stare śląskie porzekadło mówi: „Tylko gupie nie piją przy zupie”, a zatem trzeba coś wyciągnąć z barku. I tu kończy się akcent śląski, bo wyciągam wino. Długo myślałem co może do żuru dopasować się, aż w końcu wybór padł na Vilacetinho, portugalskie vinho verde.
Wino
Vilacetinho – lekkie, rześkie, lekko perliste, młode wino z delikatnymi nutami cytrusowymi, świeżej trawy, zielonego jabłka; całkiem miłe i niezobowiązujące; schłodzone na lato – jak znalazł.
Fuzja
Żur i wino połączyły się zadziwiająco zgrabnie. Momentami wino wręcz znikało w tym duecie, innym razem podkreślało np. białą kiełbasę. Konsumpcja potrawy dzięki trunkowi nabrała lekkości i później także utrzymywało się to wrażenie, mimo, że żur do lekkich potraw nie należy. Zatem, jak najbardziej zestaw może być i zapisuję go do bardzo udanych!
.
.
.
.
.
Vilacetinho Vinho Verde DOC, 27 zł
kupione w: Kondrat Wina Wybrane
.